19-20 czerwca 2021 Rajd Tropem Sulecha III

W miniony weekend mieliśmy okazję wystartować w III Rajdzie Tropem Sulecha. Emocje już opadły, więc czas skleić kilka zdań z tego co się działo.

Jak co roku baza rajdu znajduje się w Cigacicach, skąd rozciąga się piękny widok na Odrę. Meldujemy się tam o 7.30 i już jest gorąco. Plombowanie kart poszło sprawnie i zaczyna się oczekiwanie na start do prologu. Pierwsze załogi wystartowały o 13.30. Bartosz Kurek z Eugeniuszem Gromnickim startują w wyczynie, Maciej Młynarz i Marek Matuszczak w klasie adventure, a Marek Wawrzyniak i Janusz Nowacki jadą w najcięższej klasie extreme. Prolog był szybki, przejechany w kurzu i pyle. Po prologu załogi rozjeżdżają się na swoje OSy. Jest gorąco i sucho, ale pieczątki podbijamy sprawnie. O 17 na bazę wracają dwie załogi z kompletem punktów. Niestety Bartek dociera sam z informacją, że naszego Genia medycy odwieźli do szpitala...

Na szczęście dzięki szybkiej reakcji Bartka i ratowników, którzy byli na miejscu nasz kolega miał natychmiastową pomoc. Teraz czuje się już lepiej i regeneruje siły. Geniu - pozdrawiamy Cię serdecznie, życzymy dużo zdrowia i wracaj do nas szybko, czekamy. Po pierwszym dniu Maciej i Marek mają 2 miejsce, a Marek i Janusz są na 5.

Kolejny dzień - niedziela - znowu żar leje się z nieba, ale trzeba się zebrać i pojechać. Załogi zaczęły wyjeżdżać na odcinki od 7 rano i miały 8 godzin na zdobywanie punktów. Niestety Marka Wawrzyniaka spotkał przykry incydent - ktoś w nocy odciął pilota od wyciągarki w mandarynie - nasza off-roadowa brać nie robi sobie takich rzeczy. Złodzieju - oby Ci się szybko zepsuł ten pilot. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, Marek ma zapasowy i tak się wyciągnie. Paulina z Bartkiem jako pomoc techniczna na coś się przydali i szybko dowieźli go na OS. Pomocy potrzebowali też Marek z Maciejem. Już na pierwszym odcinku pojawiły się problemy. Wał wciągnął linę i chłopacy stracili ponad pół godziny na to, żeby ją wyciągnąć. Przy wyjeździe okazało się, że lina w tym miejscu jest słaba i się zrywa, ale mimo to walczą dalej i udają się na OS drugi. Tam pęka im łapa od reduktora, ale to ich nie zniechęca, wykręcają łapę i jadą pospawac na bazę. Widać po nich zmęczenie, upał zrobił swoje, ale jak to Maciej stwierdził "zapach argonu podczas spawania postawił go na nogi". Wracają, żeby się poskładać i pojechać na ostatni odcinek z pieczątkami, bo zostało mało czasu. Roadbook zgadza się co do metra, więc szybko docierają do celu. Niestety wjazd do wody okazał się dla nich końcem tego odcinka, a tym samym całego rajdu. Suzuka z urwanym reduktorem, w asyście Kijanki wraca na bazę - nie myśleć, że na holu. Tam po skromnym posiłku i piwie bezalkoholowym wymieniają wrażenia z trasy - Marek z Januszem rzutem na taśmę zjechali na bazę, ale zdążyli. Całkiem spokojni i zadowoleni, może dzięki temu mandaryna przetrwała. Udało im się podbić sporo pieczątek, chociaż łatwo nie było. No ale czas na ogłoszenie wyników:

- Marek i Janusz - III miejsce w klasie extreme - wielkie gratulacje, byliście świetni.

- Marek i Maciej - IX miejsce w klasie adventure - na 29 załóg być w pierwszej dziesiątce to jest wyczyn.

- Geniu i Bartosz - 17 miejsce, z przyczyn niezależnych od Was, ale jeszcze nie raz poprawicie wynik.

Bartosz Czarnecki dzięki za przyjazd, Kuba i Filip to kibice pierwsza klasa.

Podsumowując- to był intensywny rajd dla wszystkich. Nie tylko zmagania w terenie, ale też walka z upałem i z komarami. Tereny ciekawe, wymagające i zróżnicowane, nie było monotonii, co też jest ważne na takich wyjazdach.

Pozdrawiamy i zapraszamy do skromnej galerii.