Współpracują z nami
RFC 2021 Elbląg |
22-23.10.2021 r. - w tych dniach znów podróżowaliśmy. Tym razem wywiało nas aż do Elbląga na Przeprawowy Puchar Polski RFC. Stowarzyszenie Raptor4x4 reprezentowane było przez trzy załogi. Bartek i Marek startowali w klasie Medium, drugi Bartek z Arek i Karina i Wawrzyńcem w klasie Hard. Do Elbląga wyruszyliśmy już w czwartek. Tuz po starcie docierają do nas informacje o nawałnicach szalejących w wielkopolsce. Wieczorem, po zmaganiach z silnym wiatrem docieramy do hotelu. Kolejnego dnia w godzinach przedpołudniowych meldujemy się na bazie rajdu. Miło było spotkać się tak daleko od domu ze znajomymi załogami. Po załatwieniu papierologii, rozbiciu obozu ustawiamy się w kolejce do startu. Pogoda nas nie rozpieszczała, bo w chwili startu zaczęło padać.
Około 18 ruszyli - klasa Hard do portu w Elblągu na kamienisty odcinek specjalny. Tam na usypanym z głazów i kamieni torze rywalizowali z kilkunastoma innymi pojazdami na czas. Po powrocie na teren poligonu rozpoczynają walkę na OS Wojskowym - dłuuugi wąwóz, wzdłuż którego w trudnodostępnych miejscach rozlokowane zostały pieczątki. Pomimo panującego mroku były bardzo dobrze widoczne - organizator zadbał o to, wieszając przy każdej z nich dużą odblaskową tabliczkę. Pieczątki wpadają sprawnie, jedna po drugiej - około 2 w nocy Bartek z Arkiem zdają kartę z oesu wojskowego z kompletem sześćdziesięciu pieczątek. Następnie udali się na oes wysypisko, na którym również sprawnie łapią kolejne 17 na 20 pieczątek, do chwili awarii wyciągarki. To ich dyskwalifikuje z dalszej jazdy. O trudności terenu może świadczyć fakt, że samo wydostanie się z miejsca awarii na bazę bez wyciągarki zajmuje im blisko 4 godziny. Przenieśmy się teraz do drugiej załogi - do Bartka i Marka walczących w klasie Medium. Chłopacy zaczęli do oesu o nazwie Avatar. Ich problemy zaczęły się dość szybko - już przy dojeździe do odcinka specjalnego, kiedy to utknęli i zaszła potrzeba skorzystania z wyciągarki. Niestety zbyt luźno nawinięta lina zaczęła się ślizgać na bębnie. Na samym oesie pieczątki pomimo ich trudności wpadały dość sprawnie. Po złapaniu około 3/4 z możliwych do zdobycia punktów pobrali kartę na oes wojskowy. Tam z kolei pojawiły się pierwsze awarie. Zerwał się pasek od osprzętu silnika - szybka wymiana na nowy umożliwiła dalszą jazdę. Następnie padło na wahacz, który się po prostu złamał. Po dotarciu na bazę, pospawaniu się mogli jechać dalej. Na tym oesie Bartek z Markiem zdobyli około połowy dostępnych punktów. Kolejnym odcinkiem był oes wysypisko, na początku którego rozrusznik odmówił posłuszeństwa. Bartek wraz z Kariną pospieszyli z pomocą i dowieźli zapasowy rozrusznik. Później przyszła kolej na problemy z grzaniem się silnika. To im towarzyszyło już do samego końca rajdu. Na tym oesie chłopacy zaliczyli 10 pieczątek. Ostatnim odcinkiem był oes urzędowy, jednak ciągłe problemy z wysoką temperaturą jednostki napędowej uniemożliwiły im dalszą walkę. Na sam koniec przy wyciąganiu do pieczątki położyli na dach samuraia sporych rozmiarów brzozę. Z pogniecioną klatką wrócili na bazę i zdali kartę. Pora jeszcze sprawdzić co u Kariny i Wawrzyńca... właściwie to niewiele się u nich działo, bo nie przywieźli UTV. Ale skoro już przyjechali na rajd, to byli jego uczestnikami. A skoro byli jego uczestnikami, to wypadało pojechać na Oesy. Ale skoro nie mieli zmoty - pojechali Hiluxem, zdobywając jedną symboliczną pieczątkę. Po poczęstunku, dekoracji udaliśmy się do hotelu. Podsumowując - impreza zorganizowana została na wysokim poziomie. Pieczątki były ciekawie rozmieszczone, w wymagających, trudnodostępnych miejscach. Pomimo niesprzyjającej pogody, strasznego zimna, dalekich od podium miejsc zostały złożone deklaracje - jeszcze tam wrócimy! Zapraszamy do galerii zdjęć.
|