Współpracują z nami
X Ogólnopolski Zlot Buggy |
![]() |
W pierwszy weekend sierpnia Bartek i Arek uczestniczyli w X Ogólnopolskim zlocie Buggy. Oesy jeleniogórskiego poligonu nie były dla nich łaskawe. Oto kilka słów od nich... X Ogólnopolski Zlot buggy trwał na terenie warowni od wtorku, 30 lipca. Uczestnicy zmagali się w najróżniejszych konkurencjach - zadbano o to, aby każdy znalazł coś dla siebie! Każdego dnia wiele się działo – od kilkukilometrowych sprintów po wspinaczki na prawie pionowe wzniesienia!
Na Warownia4x4 dotarliśmy dopiero w piątek na „walkę o pieczątki”. Na jeleniogórskim poligonie Paweł Pią przygotował 163 punkty kontrolne, do których należało dojechać, następnie odbić pieczątkę na karcie drogowej. Wraz z Arkadiuszem zaczęliśmy od zdobywania najwyższych numerów, stopniowo zbliżając się do centrum poligonu. Pierwszą wklejkę zaliczyliśmy przy pieczątce nr A53. Półtora godziny walczyliśmy z tirforem (wyciągarkę mieliśmy zaplombowaną), by wyjechać z niecki, po starym stawie. Kilka kolejnych pekapów nie sprawiło nam żadnych problemów. Około 17:30 dotarliśmy do oczka wodnego, na środku którego znajdował się ogromny głaz z pieczątką. Po drodze do niego postanowiliśmy zjechać do jeziorka – na rurze wisiały aż dwa punkty, więc pokusa była duża. Po skrupulatnym ułożeniu mostku z kłód i trapów dojechaliśmy do pieczątek. Niestety wyjazd zabrał nam kolejne 2 godziny cennego czasu. Arek – takiej siłowni nigdzie nie znalazłbyś :D Z kolejnej wklejki pomogli nam wyjechać Tomala oraz Marian – wielkie dzięki za ratunek! Następnie trafiliśmy na jeziorko, w którym były pieczątki A26 i A27. Arek, jak na pilota przystało wszedł sprawdzić głębokość. Jeszcze będąc na brzegu podwinął spodenki nieco ponad kolana. Po kilkunastu metrach okazało się, że było to zbędne, gdyż woda sięgała prawie po pachy. Wszystko, czemu woda mogłaby zaszkodzić pozostawiliśmy na brzegu. Dno było twarde więc wjechaliśmy dość śmiało. Po odbiciu pieczątek usiadłem za kierownicą, pod wodą odszukałem drążek zmiany biegów i wyjechaliśmy bez problemów z jeziorka. Z uwagi na zapadający zmrok, totalne przemoczenie oraz głód zjechaliśmy na bazę. Po przebraniu się, zabraniu latarek i sprawdzeniu czy w silniku nie ma wody powróciliśmy na OS’y. W nocy kilkakrotnie utknęliśmy, jednak staraliśmy się omijać głębokie błoto. Większą uwagę przykładaliśmy do znalezienia dojazdu do pieczątek, aby uniknąć walki z linami i pasami. Jedyną awarią, o ile można tak to określić było zagotowanie układu wodnego, jednak dzięki Maciek Turoń i reszcie ekipy mogliśmy jechać dalej. Czas zdania kart dobiegał końca, mieliśmy zdobyte ponad 123 pieczątki, ale jeszcze jedna się do nas uśmiechała z drugiego końca błotka. Mając blisko pół godziny zapasu postanowiliśmy ją podbić. I to był ogromny błąd! Rozpędem się udało do niej dojechać, ale po zatrzymaniu się, wrzuceniu wstecznego zaczęliśmy poruszać się w dół zamiast w tył. Na domiar złego rozpętała się burza i zaczęło lać. Tuż po godzinie 12:00, gdy minął czas na zdanie karty, po ponad półgodzinnej, daremnej walce z tirforem uznaliśmy, że zrywamy plombę z windy. Nieco zrezygnowani, w strugach deszczu wracamy na bazę. Na miejscu okazało się, że udało nam się zdobyć największą ilość pieczątek, jednak zerwanie plomby z windy oraz spóźnienie się ze zdaniem karty sprawiły, że nie zostaliśmy sklasyfikowani. Jeszcze na koniec słuszny „OPR” od Tomasz Grabowski. To wszystko nauczyło nas, że jednak czasami warto odpuścić, a przede wszystkim nie ryzykować w ostatnich minutach walki. Na przyszły rok nie popełnimy tego błędu! :) Ogromne podziękowania dla wszystkich załóg, które pomagały nam na trasie. Paweł Pią – co tu dużo mówić - kawał dobrej roboty! Do zobaczenia za rok! Autor tekstu i zdjęć: Bartosz Czarnecki
|